wtorek, 28 sierpnia 2012

Rozdział 3.

~Caroline~

Kolejny dzień. Niechętnie wstaję z mojego wygodnego łóżka. Czuję się beznadziejnie, moje serce kłuje mnie w klatce piersiowej, a oczy mam całe zaczerwienione od płaczu. Kiedy myślałam, że przeszłość jest już za mną, że jestem już szczęśliwa...wszystko prysnęło jak mydlana bańka...
Chcąc sprawdzić godzinę, zerkam na telefon, a tam 12 połączeń nieodebranych...od kogo? Od Niego...Eryka...martwi się? A może chce wyjaśnień? Jak mogłam Go tak potraktować? Przecież to nie Jego wina...Zachowałam się okropnie! Najpierw dawałam mu nadzieję...a...potem Go tak zostawiłam! To zupełnie...jak Matt mnie...Nie mogę tak dalej postępować! Muszę to naprawić! Muszę Mu wszystko wyjaśnić! Przecież zależy mi na Nim...i to bardzo...ale...nadal czuję coś do Matta....i to nie pozwala mi iść dalej...do przodu. Nadal nie mogę się pozbyć z serca tych wspomnień i Jego! Jednak muszę spróbować! Muszę z tym walczyć!
Po chwili podchodzę do półki stojącej niedaleko łóżka i sięgam ręką po zdjęcie Matta ze mną...Wpatrując się w nie zadaje sobię tylko jedno pytanie: Dlaczego?

...

Jestem w Parku. W domu nie mogłam już wytrzymać. To tym chodnikiem często spacerowałam z Mattem...Byliśmy tacy szczęśliwi...zakochani. A teraz? Jestem tu sama, zupełnie sama. Siadam na ławce, na której kiedyś siadałam z Nim...w oczach znowu pojawiają się łzy. Swoją rękę zaciskam w pięść i staram się nie wybuchnąć. Nie mogę cały czas wracać do przeszłości! Muszę iść przez życie już bez Niego! Przynajmniej postarać się...
-Caroline?- słyszę cichy głos za moimi plecami. Odwracam twarz i ukazuje mi się znana sylwetka chłopaka.
-E...Eric?- ze łzami w oczach wpatruję się w bruneta.
Nagle chłopak podchodzi do mnie i lekko schylając głowę, swoimi brązowymi oczami wpatruje się w moje zielone tęczówki.
-Eric, ja cię przepraszam! Nie chciałam żeby tak wyszło! To wszystko przez te wspomnienia o moim byłym chłopaku,ja...-
-Już dobrze!- brunet lekko się uśmiecha -Rozumiem Cię.-mówi przybliżając się do mnie.
-Zależy mi na Tobie, ale boję się, że wspomnienia będą ciągle wracały i będę Cię tylko ranić!- po policzkach spływają mi pojedyncze łzy.
Eric kładzie swoją rękę na moim policzku i lekko je ociera. Jego ręka znów jest lodowata. Tak jak za ostatnim razem...
-Wszystko w porządku? Twoja ręka...ona jest taka zimna!-
Eric momentalnie odsuwa swoją dłoń.
-Tak, tak...Wiesz mi też na Tobie zależy, Caroline. Kiedy po raz pierwszy Cię zobaczyłem od razu chciałem Cię bliżej poznać! Jeszcze nigdy nie poznałem kogoś takiego jak Ty! Znamy się zaledwie kilka dni a już czuję się przy Tobie jakbyśmy się znali od wieków! Wiem, że to dla Ciebie trudne, że nadal pamiętasz o tamtym chłopaku, ale między nami też coś jest! Od naszego pierwszego spotkania nie mogłem przestać o Tobie myśleć...-
W tym momencie brunet delikatnie muska moje usta. Po chwili odsuwa się lekko w tył.
-Przepraszam...-
Nic nie mówiąc podchodzę do Erica i składam na Jego ustach namiętny pocałunek.

~Kate~

Naprawdę szkoda mi Caroline. Ona na to nie zasłużyła! Nie rozumiem jak ten drań mógł Ją tak zranić! Ona przecież nic Mu nie zrobiła...a On Ją tak po prostu zostawił...Muszę pomóc Jej za wszelką cenę...aby znów była szczęśliwa, uśmiechnięta...po prostu taka ja dawniej!
Naglę słyszę dzwonek do drzwi.
-Kate!-
-Ohh Rose!-
-Ktoś mnie śledził!-
-Co? O czym Ty w ogóle mówisz?-
-Przysięgam! Znowu ta sama osoba, która mnie goniła!-
-Ale...-
Nagle naszą rozmowę przerywa kolejny dzwonek do drzwi.
-Cześć!- w drzwiach stoi wysoki niebieskooki blondyn o bladej cerze.
-Hej. Mogę w czymś pomóc?- pytam nieznajomego a zza moich pleców widzę wychylającą się twarz Rose.
- To chyba Twoje!- blondyn uśmiecha się w stronę Rose a z kieszeni bluzy wyciąga srebrną bransoletkę.
-Tak. Ale skąd ją masz ?- Rose staje obok mnie i z ciekawością wpatruje się w nieznajomego.
-Wypadło Ci gdy biegłaś.- chłopak z tajemniczym uśmiechem podaje bransoletkę Rose.
-Ohh dziękuję...-
-Peter.-
-Dziękuję Peter.- moja towarzyszka lekko uśmiecha się do blondyna. - A ja jestem Rose, a to moja przyjaciółka Kate!-
-Miło było Was poznać- chłopak znów się uśmiecha -ale muszę już iść!-
Nagle dzwoni telefon. Momentalnie odwracamy się za siebie w stronę dzwoniącego urządzenia, a gdy chcemy pożegnać Petera już nikogo nie ma.








1 komentarz:

  1. zdecydowanie za krótki!!! teraz musisz szybko pisać kolejny! :) hisotria ciekawa i nie mogę doczekać się da;szej części:D zaciekawiłaś mnie niebieskookim blondynem! :) Love you ♥♥♥♥♥♥♥
    Czekam:***

    OdpowiedzUsuń