sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 2.

~Rose~

-W ostatnich dniach doszło do zaginięcia 17 letniej dziewczyny. Wczoraj wieczorem około godziny 21 na obrzeżach Kalifornii w tamtejszych lasach znaleziono jej ciało. Nastolatka najprawdopodobniej została zaatakowana przez dzikie zwierzę. W wyniku tych wydarzeń prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności...-
-W naszych lasach? Jakieś dzikie zwierze, które zamordowało człowieka?- mówię wyłączając telewizor.
-Nie mogę w to uwierzyć...to jest straszne!- wstaję z sofy i ruszam w kierunku kuchni.
-A ja jeszcze muszę sama iść na przystanek!- lekko zdenerwowana upijam łyk mojej kawy.
Chwilę później kończę śniadanie i z zarzuconą torbą przez ramię wychodzę z domu. Po usłyszeniu tej strasznej wiadomości z telewizji wszystko nagle staję się podejrzane i straszne...wszystkie odgłosy,cienie...Idąc szybkim krokiem staram się jednak o tym nie myśleć. Jeszcze tylko kawałeczek i skończy się las. Dam radę!
-czszyy...-
-Jest tu ktoś?- moje ciśnienie wzrasta i jest mi coraz bardziej gorąco. Staję w miejscu i starannie się rozglądam.
-czszyy...- znowu ten dźwięk! Zaczynam biec. Już tak niedaleko, jeszcze tylko kilka metrów! W pewnym momencie spoglądam w bok...a wśród krzewów i drzew dostrzegam jakąś ciemną postać...Jest to postać...człowieka...człowieka, który idzie w moją stronę! Zaczynam biec jeszcze szybciej. Cały czas słyszę ten dziwny dźwięk...i kroki! Spoglądam tym razem za siebie i znów go widzę! Mój oddech jest nie równy, zaczyna brakować mi już powietrza. Moje serce bije jak szalone a oczy są pełne strachu. Po raz kolejny spoglądam za siebie...i już nikogo nie widzę...ale tylko dlatego że teraz stoi przede mną ! Bez zastanowienia zbiegam z ścieżki i skręcam w kierunku głębi lasu. Lecz ciągle słyszę ten dźwięk. Po raz wtórny oglądam się za siebie i znów dostrzegam tą ciemną postać, która po mimo tego, że idzie powolnym krokiem, jest ciągle za mną! Biegnąc po między drzewami zahaczam torbą o wystające gałęzie. Zaczynam się z nimi szarpać. W końcu udaje mi się od nich uwolnić. Biegnę dalej przed siebie, tym razem nie oglądając się już. Moje serce zaczyna jeszcze szybciej bić a oczy są pełne nadziei na widok kończącego się lasu i widniejących domów. Wpadam na chodnik i nagle...przewracam się! Momentalnie wstaję i obracam się twarzą w kierunku lasu...i już na szczęście nikogo nie widzę. Jednak nagle ktoś za mną łapie mnie mocno za rękę!
-Rose?-
-Aaaaa!-
-Rose? Spokojnie to tylko ja, Kate!-
-Kate?- odwracam się i widzę przed sobą bardzo dobrze znaną mi osobę.
-Ohh jak dobrze, że to Ty!- podchodzę do przyjaciółki i przytulam się do niej jak najmocniej tylko potrafię.
-Co się stało i co Ty tutaj robisz? Miałyśmy się spotkać na przecież przystanku.-
-Ktoś mnie gonił! Więc musiałam uciekać! I skręciłam w stronę lasu a potem znalazłam się tutaj!-
-Zgupiałaś?! Wchodziłaś sama do lasu? Nie oglądałaś wiadomości?-
-Oczywiście, że tak...ale no musiałam uciekać...-
-Ok! Dobra już spokojnie! kto Cię niby gonił?-
-Nie wiem...była to jakaś ciemna postać...wyglądał na mężczyznę...-
-Spokojnie. Coś mi się nie wydaję żeby mógł Cię gonić jakiś mężczyzna!-
-No ale...-
-Słuchaj...może mi się po prostu to tylko wydawało...no wiesz z powodu strachu!
Często tak bywa.-
-Ale, ja go widziałam...-
-Hej! Mówię Ci! To się nie działo naprawdę!- Kate uśmiecha się do mnie pokrzepiająco.
-Myślisz?-
-Tak! Ja to wiem!- przyjaciółka znowu się uśmiecha i łapie mnie pod ramię.
-Tak! Masz rację! To wszystko przez ten strach!- odwzajemniam uśmiech.
-No! Ok. chodźmy już bo spóźnimy się do szkoły!-
Ruszyłyśmy w kierunku przystanku. Z niepewnością oglądam się jeszcze kilka razy za siebie...lecz już nikogo nie widać. Może Kate ma racje! Może to tylko mi się przywidziało! Przynajmniej mam taka nadzieję...Jednak nie mam już zamiaru tamtędy iść....tym bardziejsama! Musze o tym zdarzeniu jak najszybciej zapomnieć...

~Caroline~

-Hej Eric!-
-Hej, hej!- chłopak uśmiecha się przyjaźnie.
-Dzięki, że odprowadziłeś mnie wczoraj do domu...- moje policzki zaczynają się czerwienić.
-Nie ma za co! Przyjemność była po mojej stronie!-
-Może byśmy wyskoczyli dzisiaj, gdzieś razem?- niepewnie pytam mojego towarzysza. Znam Go kilka dni a już wyskakuje z czymś takim. Jeszcze uzna mnie za nachalną! Że też musiałam coś takiego zaproponować!
-Jasne! Czemu nie?-
-Naprawdę?!- nie mogę uwierzyć w to, że się zgodził! Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech, aż chce mi się skakać z radości!
-No pewnie! Caroline, posłuchaj! Bardzo Cię lubię...i chcę z Tobą spędzać jak najwięcej czasu...jeszcze lepiej Cię poznać.- na twarzy Erica znowu pojawia się słodki uśmiech.
-Ja też Cię lubię...bardzo...- ciągnę nieśmiało, patrząc w jego cudowne oczy, kiedy nagle całuje mnie w policzek. Całe moje ciało zaczęło drżeć, serce szybciej bić, a ręce pocić. Uśmiecham się do Erica, który wpatruję się we mnie jak w obrazek. Czuję się tak cudownie...lecz nagle ogarnia mnie dziwne uczucie smutku...zaczynają wracać wspomnienia...wszystkie wspomnienia. Przypomniałam sobie jak kiedyś tak całował mnie mój...ukochany...Matt... W oczach zaczynają gromadzić mi się łzy. Szybko odwracam się od Erica aby tego nie zauważył. Jednak na próżno...
-Co się stało? Czemu płaczesz?- słyszę niepewny głos mojego towarzysza.
-Ja tylko...wiesz jednak dzisiaj nie dam rady, może spotkamy się innym razem...-
-Ale...Caroline!-
Rozpłakana uciekam do łazienki. łzy niemiłosiernie spływają po moich policzkach.
Czemu tak jest? Dlaczego nie mogę zapomnieć? Tak bardzo się staram, ale to jest silniejsze ode mnie! Ja już tak nie mogę!
-Caroline?! Co się stało?- nagle do łazienki wchodzi Kate.
-Ja po prostu nadal Go kocham, Kate! Kocham Matta!

1 komentarz:

  1. ahhhh Kochana,, normalnie piszesz tak świetnie że aż nie mogę sie oderwać;****** chce już kolejny,, szybko;) proszę;*** Genialne!!

    OdpowiedzUsuń